lampion ramadanowy na tle kutej balustrady

Mój pierwszy Ramadan

W tym wpisie opowiem o moim pierwszym Ramadanie w aspektach technicznych – jak poradziłam sobie z głodem, pragnieniem i zmianą rytmu dnia podczas miesiąca muzułmańskiego postu.


Tak się akurat złożyło, że Ramadan spędziłam w Maroku, kraju, gdzie poszczą wszyscy. No prawie, ale atmosfera się udziela. Ramadan 2020 był najdziwniejszym Ramadanem ever, bo spędzonym całkowicie w domu. Bez wspólnych iftarów (posiłków wieczornych na przerwanie postu), bez nocnej modlitwy Taraweeh w meczecie, bez wychodzenia „na miasto”. Żałuję, że nie doświadczyłam tej tradycyjnej odsłony Ramadanu, ale w końcu nie o to w poście chodzi.

fazy księżyca na ciemnym niebie

Dlaczego pościłam podczas Ramadanu?

Po pierwsze, wcale nie zakładałam wcześniej, że będę pościć w Ramadanie. Nie przygotowywałam się do tego w żaden sposób. Jednak pewnego dnia pomyślałam, że może to będzie dla mnie dobre, że chcę spróbować. Do postu nikt mnie nie namawiał, nie zachęcał. Temat nadchodzącego Ramadanu oczywiście istniał, ale nigdy w aspekcie, że ja coś muszę w związku z tym. Na muzułmański post zdecydowałam się z przyczyn duchowych. Ostatni rok był dla mnie bardzo trudny, mocno mnie też otworzył na obecność Boga w życiu. Zaczęłam się zastanawiać nad tym, że przez całe życie nie przykładałam się jakoś zbytnio do katolickiego postu, który w sumie jest bardzo łatwy. Że może to doświadczenie właśnie musi być trudne, aby coś człowiekowi uświadomić. I tak podjęłam decyzję, że mój pierwszy Ramadan odbędę poszcząc.

Czy Ramadan jest trudny?

Podjęłam decyzję o poście, ale jednocześnie się jej bałam. Że nie wytrzymam. Że pęknę. Myślałam o tym, ile razy chciałam schudnąć, ograniczałam jedzenie (racjonalnie! Mam dietetyczne wykształcenie ;)) i jednak coś tam podżerałam. Okazało się jednak, że, mając dobrą motywację, muzułmański post bez picia i jedzenia od świtu do zmierzchu wcale nie jest taki trudny. Ok, jest trudny, ale nie tak trudny, żeby nie wytrzymać. I wytrzymałam cały Ramadan.

Daktyle nadziewane orzechami włoskimi
Daktyle nadziewane orzechami włoskimi jedliśmy praktycznie codziennie

Muzułmański post to głód i pragnienie

Najbardziej obawiałam się braku wody w ciągu dnia i to właśnie pragnienie mi najbardziej dokuczało. Do głodu jestem przyzwyczajona. Z niedoczynnością tarczycy, wolnym metabolizmem i zapędami na insulinooporność już dawno nauczyłam się, że nie mogę jeść, jak inni ludzie. Głód czuję często i mnie to nie boli. Co musicie wiedzieć: Podczas 16 godzin bez jedzenia głód jest dużo mniej odczuwalny niż godzinę po zjedzeniu paczki ciastek. I ma to proste do wyjaśnienia podłoże fizjologiczne. Ale że nie jest to blog o odżywianiu, to się nie będę rozwodzić na ten temat ;)

Zatem, głód mnie nie męczył. Męczyło mnie pragnienie. Suchość w ustach i spieczone wargi, gdy na zewnątrz robiło się naprawdę gorąco. A najbardziej męczył mnie brak kawy. Kawa koło południa to mój rytuał. Generalnie piję ze 3-4 bardzo słabe kawy z wielkich kubków w ciągu dnia. Często łapałam się na tym, że myślę o tym, jak to bym napiła się kawy i to mi uświadomiło, że jestem w jakiś sposób uzależniona. I od samej kawy, i od rytuału. Pragnienie najbardziej zaczynało mi dokuczać od około 17. Codziennie, niezależnie, o której wstałam. 

marokańskie ciastka i czajniczek z herbatą

Problematyczne jest też gotowanie. I nie chodzi o to, że poszcząc masz ochotę rzucić się na jedzenie. W ogóle nie miałam takiej ochoty. Ale normalnie, gdy robię polewę czekoladową do ciasta, to oblizuję łyżkę. Gdy sok z owoców leje mi się po dłoniach, to wsadzam palce do buzi. A poszcząc, nie wolno. Znaczy, jeśli zrobi się to bezwiednie, z zapomnienia, to nie unieważnia postu. Ale jak tu ocenić, czy ja wylizałam tę łyżkę bezwiednie, czy jednak świadomie? Niezliczoną ilość razy zatrzymywałam się o milimetry od ust.

No i nie zapominajmy, że poszcząc, trzeba też unikać wszelkich kontaktów cielesnych z podtekstem seksualnym. A to też do najłatwiejszych nie należy ;)

Rytm dnia podczas Ramadanu

Mój rytm dnia całkowicie uległ zmianie. Zaczęłam chodzić spać między 2 a 4 w nocy i wstawać między 9 a 11. No dobra, 10 a 11. Pobudka o 9 to było tylko kilka wybryków. Dlaczego tak? Nie, nie po to, żeby skrócić post. Tak po prostu łatwiej się żyło i wykonywało obowiązki. Moja praca wymaga kreatywności. Pisanie artykułów, czym zajmuję się przede wszystkim, mocno angażuje umysł, a skupienie przy tym jest niezbędne. Jak się skupić, gdy mózg woła o glukozę? Ciężko. Dlatego oczywiście starałam się pisać w ciągu dnia, ale, gdy czułam, że coś nie gra, że robię błędy, że za długo myślę, to odkładałam tę pracę na noc i przechodziłam do innych czynności. Czytałam artykuły poradnikowe, Koran, książkę. Obrabiałam zdjęcia. Sprzątałam. Albo nie robiłam nic, co można zaliczyć do kategorii „Produktywne”.

Najlepiej mi się pracowało po iftarze. Gdy już zjadłam, wypiłam kawę (!), pooglądałam serial, poleniłam się z pełnym brzuchem, siadałam do pracy. Co 2-3 dni wpadał też trening. Bardzo lubię ćwiczyć i chciał, nie chciał, muszę ćwiczyć, żeby nie zamienić się w chodzącego pączka. Nie chciałam tego odpuszczać ze względu na post. Trening w ciągu dnia nie wchodził w grę. Głodna i bez wody nie dałabym rady. Więc ćwiczyłam w nocy. 

Ramadan – jak jeść, poszcząc

Dzień podczas Ramadanu podporządkowany jest porom jedzenia. Około 19.30 słychać nawoływanie na modlitwę Maghrib i wtedy siada się do pierwszego posiłku w ciągu dnia czyli ftoru/iftaru. Gotowanie zaczynaliśmy o 17 – 18, zależy jakie flow akurat miałam. Ostatni posiłek czyli sohour jedliśmy około 2 w nocy. Potem pogaduchy, serial albo trochę nauki języków.

Jedzenia podczas Ramadanu trzeba się nauczyć. Ja na początku wpadłam w pułapkę. Pułapkę „świąt”. Miało być różnorodnie. A jeśli różnorodnie, to mimo niewielkich porcji, dużo. Przez pierwsze dni popełniałam prosty błąd, jedząc za dużo na raz, zapominając o tym, że żołądek po całym dniu bez jedzenia i picia jest obkurczony. Więc iftar kończyłam z uczuciem ciężkości, podżerałam z pełnego stołu i… tyłam w oczach. Sohour też jadłam za duży, bo myślałam sobie, że przede mną 16 godzin bez jedzenia, więc trzeba zrobić solidny podkład. Nie, nie i jeszcze raz nie. 

Po około tygodniu przestałam szaleć z mnóstwem jedzenia na stole. Najczęściej było to jedno danie. Na sohour jedliśmy to, co nam zostało z iftaru albo owoce, jogurt, flan. Coś lekkiego w każdym razie. Raz nie zjadłam nic i to był błąd. Bardzo mocno odczułam brak sohouru następnego dnia. W kolejnych dniach schudłam to, co przytyłam przez pierwszy tydzień. Ale generalnie dla mnie nie był to czas gubienia kilogramów, mimo że jedliśmy mniej niż normalnie, co było widać po ilości zakupów.

Wspomnienia pierwszego dnia

Najbardziej pamiętam pierwszy dzień postu. Był wyjątkowy i najtrudniejszy. Dużo myślałam o tym, że chcę pić. Mimo że bardzo nie chciałam tego robić, łapałam się na tym, że patrzę na zegarek i odliczam godziny do Magribu. Pierwszy adhan o zachodzie słońca usłyszałam, będąc w kuchni. Szeptem powtarzałam za muezzinem „La ilaha illa lah…” i czułam, jak rozpiera mnie duma, że dałam radę i pewność, że w następnych dniach będzie już łatwiej.

Tradycyjnie w Maroku post przerywa się mlekiem i daktylami. Zimne mleko smakowało mi, jak nigdy i dawało ogromne ukojenie. Nie jestem wielką fanką mleka, ale ta szklanka zimnego białego napoju nie tylko gasiła pragnienie, ale stała się dla mnie symbolem tego, że kolejny dzień postu został zakończony mimo trudności. Sięgając po szklankę mleka, powiedziałam po polsku słowa, które Marokańczycy wypowiadają po arabsku: „Pragnienie minęło, żyły znowu stały się mokre, a z woli Boga nagroda została potwierdzona„. I tak przez kolejne dni. Czasem łatwiej, czasem trudniej, ale zawsze z przeświadczeniem, że bardzo warto.

Jeśli zaciekawił Cię ten temat, chętnie opowiem więcej. Zostaw pytanie w komentarzu! A może masz własne doświadczenia z pierwszym w życiu Ramadanem? Powiedz mi, jak było :)

2 thoughts on “Mój pierwszy Ramadan

  1. Jak wytrzymałaś do końca ramadanu.Tez zamierzam podjąć to wyzwanie i też mam mieszane uczucia jak to będzie i czy sobie poradzę.

    1. Wytrzymać do końca, to nie był problem. Najgorszy jest początek, szczególnie pierwszy dzień. Najbardziej pomaga silna wola i motywacja. Jeśli pościsz z wewnętrznych pobudek – na pewno wytrzymasz. Dużo łatwiej jest, gdy ludzie wokół Ciebie też poszczą. Wtedy udziela się atmosfera i wiesz, że inni też zmagają się z tymi samymi trudnościami. Trzymam kciuki za Twój przyszły ramadan!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Related Posts

Begin typing your search term above and press enter to search. Press ESC to cancel.

Back To Top
error: Nie kopiuj mojej pracy, dziękuję.