bezpieczeństwo marrakesz

Marrakesz. Bezpieczeństwo i komfort turysty.

Mam ogromny sentyment do Marrakeszu. Wiele ważnych rzeczy w moim życiu wydarzyło się właśnie tam. Wiele mam pięknych wspomnień. Marrakesz zajmuje specjalne miejsce w moim sercu. Zawsze czułam się tam dobrze i bezpiecznie mimo natrętów i naciągaczy na Jemaa el Fna. Ale tym razem pierwszy raz moje poczucie bezpieczeństwa zostało w Marrakeszu zaburzone. I chcę cię przestrzec przed powtórzeniem mojego błędu.

Marrakesz. Ile prawdy pokazuje Instagram?

Marrakesz jest niesamowicie popularną lokalizacją. Łatwo tam dotrzeć. Jest jak plan zdjęciowy. Instagram kipi rolkami z riadów i pałaców. Kadrami lejącej się z góry herbaty. Powiewającymi sukienkami i stopami stawianymi na zellij. Sama robię takie kadry, bo w Marrakeszu tak jest. To nie wymysł. Ale na Instagramie nie widać tego, z czym się trzeba mierzyć, aby te kadry zrobić.

koutubia marrakesz

Turystka w Marrakeszu

W Marrakeszu byłam kilka razy i zawsze było to dobre doświadczenie. Separując moje osobiste historie, przeżycia i przemyślenia, było to dobre doświadczenie od strony turystycznej. Nigdy nie wydarzyło się nic, co drastycznie wpłynęłoby na moje samopoczucie i sposób spędzania czasu. Nie wiem, czy kiedyś w ogóle powiedziałam naprawdę złe słowo o Marrakeszu. Aż do teraz.

Zawsze mówię, że Marrakesz to nie jest dobre miasto na pierwszą wizytę w Maroku. Za duże, za głośne, za chaotyczne, zbyt ekspansywne, zbyt nastawione na wyzyskiwanie turystów. Poruszając się w turystycznym świecie Marrakeszu, ciężko jest naprawdę dotknąć specyfiki Maroka. I łatwo jest się zrazić. Ale jak już się co nieco wie o Maroku, coś się widziało, zobaczyło, jak ludzie żyją, Marrakesz może być naprawdę przepięknym, zachwycającym doświadczeniem. Ja zawsze tak podchodziłam do Marrakeszu. Wiedziałam, że na tym wszystkim, co widzę, jest turystyczna kalka, ale mimo wszystko było tam dla mnie tak wiele emocji, uniesień, piękna. Ja kocham miasta. Kocham energię miast. Ruch. Energia Marrakeszu ma w sobie coś magicznego. Ale Marrakesz ma swoją mroczną stronę. I tej mrocznej strony doświadczyłam tym razem.

souk w marakeszu

Będąc w Marrakeszu, zawsze trzeba liczyć się z:

  • sprzedawcami kosmicznie zawyżającymi ceny,
  • wysokimi cenami za wejścia do większości zabytków i atrakcji,
  • taksówkarzami, którzy nie włączają taksometrów i żądają chorych kwot za 5-minutowy przejazd,
  • hennistkami na Jemaa el Fna, które po prostu łapią za ręce i zaczynają malować. Często taka henna, oprócz tego, że jest przepłacona, to wygląda jak rysunek niewprawionej, dziecięcej ręki, a nie doświadczonej hinnayi,
  • muzykami, którzy żądają pieniędzy za nagrywanie ich lub robienie im zdjęć,
  • zaklinaczami węży, mężczyznami z małpami, którzy wpychają turystom zwierzęta na siłę i oczekują za to zapłaty,
  • sprzedawcami posiłków na Jemaa el Fna, którzy włażą ludziom pod nogi, machając menu przed oczami,
  • przepłaconymi i słabej jakości posiłkami na Jemaa el Fna i w restauracjach wokół placu,
  • catcallingiem i nagabywaniem kobiet.
medina marrakesz bezpieczeństwo

Mając świadomość tego wszystkiego, po prostu nauczyłam się, jak reagować i jak ogarniać rzeczywistość. Myślałam, że gorzej być nie może. Okazało się jednak, że te wszystkie wymienione punkty, to zwyczajne niedogodności podróży. Bzycząca mucha siadająca na twarzy. Bo może być gorzej.

Czy w Marrakeszu jest bezpiecznie?

Tym razem obiektem zaczepek i prób oszustwa byłam nie tylko ja, ale też mój mąż. Marokańczyk z krwi i kości. Lew, który każdego potrafi uciszyć. Marokańczyk-turysta. Marokańczyk z blondynką. Marokańczyk, który na pierwszy rzut oka może się wydać Hiszpanem. Wystarczy, żeby rzucać się jak hieny. W lokalnej części mediny czułam się jak łowne zwierzę. Jak ta gazela. Gdzie się nie pojawiłam, wywoływałam reakcję myśliwego.

Ile może kosztować taksówka w Marrakeszu?

Myśliwymi byli m.in. taksówkarze udający, że nie wiedzą, gdzie jest miejsce, o którym mówi mój mąż. Złoty tekst naszego wyjazdu „To miejsce jest poza miastem, daleko. Obowiązuje taryfa 150 dh.” Gdzie w rzeczywistości do przejechania 2,5 km, a dzisiaj za tą trasę Nouamane zapłacił… 7 dirhamów. Okej, mogę pójść 2,5 km na piechotę. Nic mi się nie stanie.

„Ta droga jest zamknięta! Nie przejdziesz!”

Ale w medinie czułam się po prostu źle. Bardzo źle. Czułam się osaczona. Nie jestem nawet w stanie policzyć, ile razy mężczyźni i chłopcy o mocno podejrzanych spojrzeniach próbowali nas zatrzymać, krzycząc, ze ta droga jest zamknięta, że w medinie GPS nie działa, że nam nie wolno tam iść. Po angielsku, bo myśleli, że Nouamane to nie Marokańczyk. Czasem krótka odpowiedź w darijy z ust mojego męża to nadal było za mało. Pewnie myśleli, że obcokrajowiec nauczył się kilku słów. Dopiero jego ostra i stanowcza reakcja dawała nam spokój. Na chwilę, do kolejnego młodego mężczyzny, który liczył na łatwy zarobek.

ulice mediny marrakeszu

Nie wiem, co było gorsze. Ci mężczyźni co chwilę, z uśmiechami na twarzy i złem w oczach, czy dzieci. Nawet 10-letni chłopcy krzyczeli „bracie, zamknięte, nie przejdziesz”. Duży udział w tym naprawdę hardkorowym doświadczeniu, które zburzyło moje poczucie bezpieczeństwa w Marrakeszu, miała lokalizacja naszego riadu w bardzo lokalnym miejscu. Wokół tylko zwyczajne domy i zwyczajne małe biznesy. Tam turysta się zwykle nie zapuszcza. Nie ma po co. Chyba że mu siadło na głowę i się zachwycił zdjęciami riadu. W takich miejscach łatwiej o złych ludzi i kryminalistów, którzy kompletnie nie wiedzą, co zrobić ze swoim życiem.

Nouamane zawsze mi mówi, że w Maroku do niektórych miejsc się po prostu nie chodzi. Nie tylko jako turysta, ale też jako Marokańczyk. Jeśli nie jesteś stamtąd, nie jesteś swój, to nie jest miejsce dla ciebie. My byliśmy w takim miejscu. 15 minut kluczenia między uliczkami mediny, zanim docieraliśmy do bardziej zatłoczonych miejsc pełnych turystów, wymagało od nas więcej skupienia i siły, niż cała reszta dnia. Dlatego nie zapuszczaj się w podejrzane uliczki. I nigdy, przenigdy nie idź za mężczyzną, który próbuje wymusić na tobie prowadzenie na miejsce, którego szukasz. Bo jest to po prostu niebezpieczne.

lokalny souk w marakeszu

Czym może się to skończyć?

W najlepszym wypadku „przewodnik” rzeczywiście doprowadzi cię na miejsce i zażąda pieniędzy. Sporej kwoty. Albo mu zapłacisz i stracisz pieniądze, albo się nawściekasz, wykłócisz i stracisz nerwy. 

Gorszy scenariusz to zaprowadzenie w zupełnie inne miejsce niż to, którego szukasz, zastraszenie i obrabowanie ze wszystkiego cennego, co masz przy sobie. To nie są historie wyssane z palca. Mi osobiście przytrafił się scenariusz nr 1 w Fezie. Scenariusz nr 2 usłyszałam od dwóch osób. Jedna z moich instagramowych koleżanek opowiada tak:

Było nas pięcioro. Otoczyli nas w ośmiu. Niektórzy trzymali ręce w kieszeniach. Nie wiedziałam, co mają w tych kieszeniach, może noże. Myślałam, że to koniec, że nas tam pozabijają. Wyciągnęli nam z kieszeni wszystkie pieniądze. Nie było tego dużo, bo to był nasz ostatni dzień w Marrakeszu. Byli wściekli, że mamy tak mało przy sobie. Mieli tyle zła w oczach. Gdy oglądam twoje stories z mediny, czuję w ustach ten smak strachu. To jak zespół stresu pourazowego. Wszystko mi się przypomina.

Dlatego uważaj. Ucz się na błędach innych. Nie zgadzaj się na żadnego szemranego „przewodnika”. Nie słuchaj krzyków za sobą.

magnesy marrakesz

Opowiadam ci to wszystko, nie aby cię przestraszyć. Ale chcę cię przestrzec. Będąc gotowym na to, co w Marrakeszu może się przydarzyć turyście, łatwiej jest unikać nieprzyjemnych sytuacji. A bez nich dużo łatwiej jest się cieszyć z wyjazdu.

O innych kwestiach związanych z bezpieczeństwem w Maroku napisałam TUTAJ.

Wpis jest przydatny? Lubisz mojego bloga? Możesz postawić mi wirtualną kawę, już od 5 zł, jednorazowo. Dzięki temu pokazujesz mi, że warto rozwijać to miejsce i pomagasz pisać więcej. Dziękuję!

wirtualna kawa blondynka w maroku

Related Posts

Begin typing your search term above and press enter to search. Press ESC to cancel.

Back To Top
error: Nie kopiuj mojej pracy, dziękuję.